"Tak" z dala od domu, czyli ślub w konsulacie
©iStockphoto.com mariana_d |
Jednak nasi rodacy nie biorą ślubów za granicą wyłącznie z tak pragmatycznych względów. Przeglądając kobiece fora internetowe łatwo można zauważyć, że pary marzą często o ślubie niecodziennym, oryginalnym i innym niż wszystkie. A taki może być właśnie ślub w konsulacie i wszystko, co z nim związane.
Dlaczego wyjeżdżamy?
- Najczęściej do Rzymu przyjeżdżają młode pary, które chcą, żeby ich ślub był wyjątkowy i niezapomniany. A ja im mogę to zagwarantować - mówi Barbara Pawlukiewicz, fotograf ślubna, która pomaga również narzeczonym w organizowaniu ceremonii w Wiecznym Mieście. A przecież nie do samej stolicy Włoch ogranicza się nasz wybór. Opcji jest bez liku - możemy wybrać konsulat praktycznie na każdym kontynencie.Plusów takiego rozwiązania jest wiele. Do pięknych, niesztampowych wspomnień, dochodzą ułatwienia praktyczne. Ślub za granicą, jeśli porównać go do tradycyjnego zawarcia małżeństwa z dużym weselem, to spora oszczędność. Bo oszczędzamy niemal na wszystkim - od zaproszeń, przez dekorację sali, na weselu skończywszy. Podróż, kolacja (nawet wystawna będzie tańsza od wesela na 100 osób!), hotel… Wszystkie te rzeczy mogą być tańsze i droższe, w zależności od wyboru linii lotniczych i renomy restauracji. Jedynie opłata w konsulacie pozostaje niezmienna.
Pary ślubujące w placówce konsularnej nie mają również wielkich problemów z listą gości. Można zaprosić wszystkich, którzy chcą zobaczyć ceremonię, ale na ich własny koszt, lub nie informować zupełnie nikogo, sprawiając, że ceremonia będzie jeszcze bardziej prywatna i intymna. Można również zdecydować się na zafundowanie podróży kilku osobom, na przykład świadkom lub rodzicom. Jeśli, oczywiście, naprawdę chcemy ich widzieć podczas naszej uroczystości. - Nasi goście, właściwie znajomi - w sumie 7 osób - zrobili bardzo miłą atmosferę i dzięki nim bardzo dobrze wspominam ten dzień. Nie byłoby już tak fajnie, gdybyśmy byli sami ze świadkami - mówi Marzena, która wyszła za mąż w konsulacie w Manchesterze. Od kilku lat mieszka tam ze swoim wybrankiem. - Początkowo chcieliśmy wziąć ślub w Polsce, załatwialiśmy nawet kościół i terminy. Zaszłam jednak w ciążę i pomyśleliśmy z narzeczonym, że chcemy ten ślub mieć. I już. Rodzina nie przyjechała, ale jakoś nie brakowało mi ich bardzo w tym dniu.
Te doświadczenia potwierdza również Ania, która ślubowała w Rzymie. - Chcieliśmy, żeby to była kameralna uroczystość, bez gości, znajomych, nawet rodziny - opowiada. - Wiem, że to może brzmi egoistycznie, ale to wydarzenie miało być tylko dla nas. Było to tym bardziej ważne, z uwagi na to, że to był mój drugi ślub. Pierwszy był tradycyjny, w kościele, z przyjęciem i masą gości. Nie mogę powiedzieć, że był zły, czy nieudany, ale miałam wrażenie, że nie byłam w centrum, że nie był on dla mnie czy dla nas, a bardziej dla zaproszonych gości.
Minusy i formalności
Taka intymna ceremonia nie jest pozbawiona wad. Kłopot mogą sprawiać formalności i znalezienie świadków. Kiedy mamy zamiar pobrać się daleko od domu, ten ostatni problem urasta do wielkich rozmiarów. Wtedy z pomocą może przyjść Internet - wielkie forum, na którym ludzie szukają pomocy i otrzymują ją. Często, niestety, odpłatnie.O ile naprawdę jesteśmy zdecydowani na mały, cichy ślub, cała reszta minusów wiąże się raczej z tym, z czego świadomie zrezygnowaliśmy lub co zamieniliśmy na "inną opcję". Ślub w konsulacie to nie to samo, co ślub w Kościele. Niestety też nie mamy co liczyć na prezenty ślubne i pomoc finansową rodziców. A opłaty za samą ceremonię są wyższe niż w Polsce i różnią się w zależności od państwa (czy raczej miasta), w którym się pobieramy. I tak na przykład w Paryżu, Rzymie i Hawanie zapłacimy za ślub przed konsulem 180 euro, w Londynie 156 funtów, na Islandii 32400 koron, a w Pekinie nieco poniżej 2000 juanów (czyli, na chwilę obecną, mniej niż 900 zł).
Kolejną wadą takiego rozwiązania, być może największą, jest tłumaczenie swojej decyzji wszystkim dalekim ciociom i niezbyt bliskim znajomym. Nawet, jeśli nie dowiedzą się o ślubie od nas, mogą być ciekawi przyczyn lub rozgoryczeni brakiem zaproszenia. I nikt nie pomoże nam w tej konfrontacji. Można więc pomyśleć o jakiejś "imprezie zastępczej" po powrocie. Może zorganizować po prostu spotkanie przy kawie, połączone z pokazywaniem pięknych, radosnych zdjęć?
Pamiętajmy też, że jeśli zdecydujemy się na ślub za granicą, większość naszych znajomych nie będzie mogła służyć nam radą i pomocą. Jeśli to nas nie odstrasza, a intymna ceremonia połączona z podróżą poślubną wciąż nas pociąga, możemy przystąpić do załatwiania formalności. Dokumenty, które towarzyszą zawarciu małżeństwa "konsularnego", to zazwyczaj akty urodzenia małżonków, pisemne zapewnienia o braku przeszkód do zawarcia małżeństwa, polskie dokumenty tożsamości, a także - jeśli któreś z małżonków było już w związku małżeńskim - dokument stwierdzający ustanie wcześniejszego małżeństwa. Wymagane są też często kserokopie paszportów świadków, którzy muszą porozumiewać się po polsku w stopniu wystarczającym dla zrozumienia oświadczeń urzędowych.
Co ważne, w poszczególnych konsulatach wymagania te mogą różnić się od siebie nieznacznie. Warto zatem zajrzeć na stronę internetową miejsca, w którym zamierzamy się pobrać i upewnić się wszystkiego samodzielnie - zwłaszcza, że w większości przypadków komunikacja pocztą elektroniczną jest bezproblemowa. Wszystko dopełnione? Teraz można zabrać się za ustalenie terminu najważniejszego dnia w życiu.
Wrażenia ze ślubu
- Z moich obserwacji wynika, że zawieranie małżeństwa za granicą jest trendem w modzie ślubnej. My, oprócz par polskich i włoskich, obsługujemy wiele par z Holandii, Irlandii i USA. Dostaję też coraz więcej zapytań, jak zorganizować wszystko tanio i bezproblemowo - średnio dwa do trzech tygodniowo, z czego do skutku dochodzi około jednej czwartej - mówi Barbara Pawlukiewicz.A przecież nie jest to rodzaj ceremonii dla każdego. Ci, którzy marzą o ślubie w kościele i wielkim weselu i chcą dzielić się swoją dumą i szczęściem, nie wybierają raczej ślubu z dala od rodziny i przyjaciół. Do tego trzeba specyficznych oczekiwań i temperamentu. Ania opowiada jednak, że nie żałowała swojej decyzji. - Ślub wspominam bardzo miło. Szybko, sprawnie, ale bardzo kameralnie, w takiej intymnej atmosferze. Emocje oczywiście są, zresztą w takiej chwili trudno o zachowanie "kamiennej twarzy" - pojawił się drżący głos, mały stres i malutka łezka szczęścia w oku.
A czy czegoś brakowało? - Mi osobiście zabrakło w tej chwili marszu Mendelssohna granego gdzieś cichutko w tle. Tak dla dopełnienia atmosfery - opowiada Ania. Marzena z kolei mówi, że to, co ją najbardziej zszokowało to fakt, że kazano im przynieść szampana dla gości. - Przecież skoro za ceremonię i tak się płaciło, mogli tego szampana zafundować i nam, i gościom! - śmieje się. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło: mimo przygód z szampanem, konsulat pozytywnie zaskoczył czymś parę. Wielkim bukietem kwiatów.
Może więc warto się zastanowić, czy zamiast tradycyjnego, hucznego wesela, nie wolimy po cichej ceremonii pójść z ukochaną osobą na kolację, a później - bez oczepin i weselnych przyśpiewek -wybrać się na romantyczny spacer i zwiedzić nieznane, piękne miejsca.
Nessun commento:
Posta un commento