giovedì 17 novembre 2011

Limuzyna z kierowcą na dzień Ślubu w Rzymie

Dla Młodych Par zainteresowanych wynajęciem Limuzyny z kierowcą na dzień ślubu w Rzymie mamy specjalną oferte jakiej nie znajdziecie w całym Rzymie...
 

martedì 15 novembre 2011

Wywiad i artykuł dla Wedding TV - "Tak" z dala od domu, czyli ślub w konsulacie

Wedding TV

"Tak" z dala od domu, czyli ślub w konsulacie

©iStockphoto.com mariana_d
©iStockphoto.com mariana_d
Coraz więcej Polaków decyduje się na śluby w konsulatach. Dla jednych są one po prostu wygodne ze względu na miejsce zamieszkania, dla innych stają się ucieczką od zgiełku i stresu związanego z przygotowaniem hucznego wesela. Zawarcie małżeństwa za granicą może być także sposobem na przeżycie swojego najważniejszego dnia w niesztampowy, a przy tym piękny sposób. Ilość związków małżeńskich zawieranych za granicą nie jest ogromna, lecz od kilku lat systematycznie wzrasta. Podczas gdy w 2008 roku Polacy ślubowali w konsulatach mniej niż 1800 razy, w 2010 roku liczba ta wzrosła do 2089. Otwarcie granic Unii Europejskiej na pewno pomaga nowemu trendowi. Podróżujemy swobodniej i taniej, a wycieczka do Londynu czy Paryża jest bardziej osiągalna niż jeszcze kilka lat temu. Bez wątpienia ułatwia to organizację ceremonii, połączonej od razu z podróżą poślubną. Powodów, dla których decydujemy się na taką ceremonię, może być kilka. Jeśli para od jakiegoś czasu mieszka poza granicami Polski, wybór konsulatu na miejsce ślubowania nie dziwi aż tak bardzo. Po kilku latach życia na obczyźnie zdarza się przecież, że w nowym miejscu zamieszkania mamy bliskich nam ludzi: przyjaciół, współpracowników, a nawet rodziny.
Jednak nasi rodacy nie biorą ślubów za granicą wyłącznie z tak pragmatycznych względów. Przeglądając kobiece fora internetowe łatwo można zauważyć, że pary marzą często o ślubie niecodziennym, oryginalnym i innym niż wszystkie. A taki może być właśnie ślub w konsulacie i wszystko, co z nim związane.

Dlaczego wyjeżdżamy?

- Najczęściej do Rzymu przyjeżdżają młode pary, które chcą, żeby ich ślub był wyjątkowy i niezapomniany. A ja im mogę to zagwarantować - mówi Barbara Pawlukiewicz, fotograf ślubna, która pomaga również narzeczonym w organizowaniu ceremonii w Wiecznym Mieście. A przecież nie do samej stolicy Włoch ogranicza się nasz wybór. Opcji jest bez liku - możemy wybrać konsulat praktycznie na każdym kontynencie.
Plusów takiego rozwiązania jest wiele. Do pięknych, niesztampowych wspomnień, dochodzą ułatwienia praktyczne. Ślub za granicą, jeśli porównać go do tradycyjnego zawarcia małżeństwa z dużym weselem, to spora oszczędność. Bo oszczędzamy niemal na wszystkim - od zaproszeń, przez dekorację sali, na weselu skończywszy. Podróż, kolacja (nawet wystawna będzie tańsza od wesela na 100 osób!), hotel… Wszystkie te rzeczy mogą być tańsze i droższe, w zależności od wyboru linii lotniczych i renomy restauracji. Jedynie opłata w konsulacie pozostaje niezmienna.
Pary ślubujące w placówce konsularnej nie mają również wielkich problemów z listą gości. Można zaprosić wszystkich, którzy chcą zobaczyć ceremonię, ale na ich własny koszt, lub nie informować zupełnie nikogo, sprawiając, że ceremonia będzie jeszcze bardziej prywatna i intymna. Można również zdecydować się na zafundowanie podróży kilku osobom, na przykład świadkom lub rodzicom. Jeśli, oczywiście, naprawdę chcemy ich widzieć podczas naszej uroczystości. - Nasi goście, właściwie znajomi - w sumie 7 osób - zrobili bardzo miłą atmosferę i dzięki nim bardzo dobrze wspominam ten dzień. Nie byłoby już tak fajnie, gdybyśmy byli sami ze świadkami - mówi Marzena, która wyszła za mąż w konsulacie w Manchesterze. Od kilku lat mieszka tam ze swoim wybrankiem. - Początkowo chcieliśmy wziąć ślub w Polsce, załatwialiśmy nawet kościół i terminy. Zaszłam jednak w ciążę i pomyśleliśmy z narzeczonym, że chcemy ten ślub mieć. I już. Rodzina nie przyjechała, ale jakoś nie brakowało mi ich bardzo w tym dniu.
Te doświadczenia potwierdza również Ania, która ślubowała w Rzymie. - Chcieliśmy, żeby to była kameralna uroczystość, bez gości, znajomych, nawet rodziny - opowiada. - Wiem, że to może brzmi egoistycznie, ale to wydarzenie miało być tylko dla nas. Było to tym bardziej ważne, z uwagi na to, że to był mój drugi ślub. Pierwszy był tradycyjny, w kościele, z przyjęciem i masą gości. Nie mogę powiedzieć, że był zły, czy nieudany, ale miałam wrażenie, że nie byłam w centrum, że nie był on dla mnie czy dla nas, a bardziej dla zaproszonych gości.

Minusy i formalności

Taka intymna ceremonia nie jest pozbawiona wad. Kłopot mogą sprawiać formalności i znalezienie świadków. Kiedy mamy zamiar pobrać się daleko od domu, ten ostatni problem urasta do wielkich rozmiarów. Wtedy z pomocą może przyjść Internet - wielkie forum, na którym ludzie szukają pomocy i otrzymują ją. Często, niestety, odpłatnie.
O ile naprawdę jesteśmy zdecydowani na mały, cichy ślub, cała reszta minusów wiąże się raczej z tym, z czego świadomie zrezygnowaliśmy lub co zamieniliśmy na "inną opcję". Ślub w konsulacie to nie to samo, co ślub w Kościele. Niestety też nie mamy co liczyć na prezenty ślubne i pomoc finansową rodziców. A opłaty za samą ceremonię są wyższe niż w Polsce i różnią się w zależności od państwa (czy raczej miasta), w którym się pobieramy. I tak na przykład w Paryżu, Rzymie i Hawanie zapłacimy za ślub przed konsulem 180 euro, w Londynie 156 funtów, na Islandii 32400 koron, a w Pekinie nieco poniżej 2000 juanów (czyli, na chwilę obecną, mniej niż 900 zł).
Kolejną wadą takiego rozwiązania, być może największą, jest tłumaczenie swojej decyzji wszystkim dalekim ciociom i niezbyt bliskim znajomym. Nawet, jeśli nie dowiedzą się o ślubie od nas, mogą być ciekawi przyczyn lub rozgoryczeni brakiem zaproszenia. I nikt nie pomoże nam w tej konfrontacji. Można więc pomyśleć o jakiejś "imprezie zastępczej" po powrocie. Może zorganizować po prostu spotkanie przy kawie, połączone z pokazywaniem pięknych, radosnych zdjęć?
Pamiętajmy też, że jeśli zdecydujemy się na ślub za granicą, większość naszych znajomych nie będzie mogła służyć nam radą i pomocą. Jeśli to nas nie odstrasza, a intymna ceremonia połączona z podróżą poślubną wciąż nas pociąga, możemy przystąpić do załatwiania formalności. Dokumenty, które towarzyszą zawarciu małżeństwa "konsularnego", to zazwyczaj akty urodzenia małżonków, pisemne zapewnienia o braku przeszkód do zawarcia małżeństwa, polskie dokumenty tożsamości, a także - jeśli któreś z małżonków było już w związku małżeńskim - dokument stwierdzający ustanie wcześniejszego małżeństwa. Wymagane są też często kserokopie paszportów świadków, którzy muszą porozumiewać się po polsku w stopniu wystarczającym dla zrozumienia oświadczeń urzędowych.
Co ważne, w poszczególnych konsulatach wymagania te mogą różnić się od siebie nieznacznie. Warto zatem zajrzeć na stronę internetową miejsca, w którym zamierzamy się pobrać i upewnić się wszystkiego samodzielnie - zwłaszcza, że w większości przypadków komunikacja pocztą elektroniczną jest bezproblemowa. Wszystko dopełnione? Teraz można zabrać się za ustalenie terminu najważniejszego dnia w życiu.

Wrażenia ze ślubu

- Z moich obserwacji wynika, że zawieranie małżeństwa za granicą jest trendem w modzie ślubnej. My, oprócz par polskich i włoskich, obsługujemy wiele par z Holandii, Irlandii i USA. Dostaję też coraz więcej zapytań, jak zorganizować wszystko tanio i bezproblemowo - średnio dwa do trzech tygodniowo, z czego do skutku dochodzi około jednej czwartej - mówi Barbara Pawlukiewicz.
A przecież nie jest to rodzaj ceremonii dla każdego. Ci, którzy marzą o ślubie w kościele i wielkim weselu i chcą dzielić się swoją dumą i szczęściem, nie wybierają raczej ślubu z dala od rodziny i przyjaciół. Do tego trzeba specyficznych oczekiwań i temperamentu. Ania opowiada jednak, że nie żałowała swojej decyzji. - Ślub wspominam bardzo miło. Szybko, sprawnie, ale bardzo kameralnie, w takiej intymnej atmosferze. Emocje oczywiście są, zresztą w takiej chwili trudno o zachowanie "kamiennej twarzy" - pojawił się drżący głos, mały stres i malutka łezka szczęścia w oku.
A czy czegoś brakowało? - Mi osobiście zabrakło w tej chwili marszu Mendelssohna granego gdzieś cichutko w tle. Tak dla dopełnienia atmosfery - opowiada Ania. Marzena z kolei mówi, że to, co ją najbardziej zszokowało to fakt, że kazano im przynieść szampana dla gości. - Przecież skoro za ceremonię i tak się płaciło, mogli tego szampana zafundować i nam, i gościom! - śmieje się. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło: mimo przygód z szampanem, konsulat pozytywnie zaskoczył czymś parę. Wielkim bukietem kwiatów.
Może więc warto się zastanowić, czy zamiast tradycyjnego, hucznego wesela, nie wolimy po cichej ceremonii pójść z ukochaną osobą na kolację, a później - bez oczepin i weselnych przyśpiewek -wybrać się na romantyczny spacer i zwiedzić nieznane, piękne miejsca.